Przebierają się za elfy i biegają po lesie…

larp3Evviva I’arte
Kazimierz Przerwa-Tetmajer

Pamiętam pewne zdarzenie sprzed jedenastu laty, gdy będąc na poznańskim Pyrkonie, odbywającym się jeszcze, w jedynym słusznym miejscu, czyli na Dębcu, szukałem sali prelekcyjnej, gdzie miał się odbyć panel dyskusyjny poświęcony literaturze fantastycznej. Wówczas jeszcze zajmowały mnie pogadanki o przyszłości science fiction, o głębokich treściach jakie powinny nieść teksty, o definiowaniu podgatunków, o wyznaczaniu trendów, o misji autorów w kreowaniu fandomu i wizerunku fantastyki w Polsce. Słowem – pseudointelektualny bełkot, z którego się wyrasta.
Świetnie sobie radzę w terenie. Nigdy nie gubię się w lesie, w górach, w nocy zawsze znajduję właściwą ścieżkę, lecz gdy tylko trafię do zamkniętej, betonowej „klatki”, gdzie nie widać położenia słońca ani gwiazd na niebie, totalnie tracę orientację. W olbrzymim szkolnym kompleksie byłem niczym przysłowiowe dziecko we mgle.  Trudno się więc dziwić, że zamiast do sali prelekcyjnej trafiłem do piwnic.
Niepewnie stąpałem naprzód w nadziei, że zaraz ukaże się cel mojej wędrówki, ale im dalej zagłębiałem się w mroczny korytarz tym bardziej traciłem nadzieję. W nikłym świetle sączącym się z żarówek luźno zwisających na kablach spostrzegłem, że stoję na wymalowanym szkarłatem pentagramie. Nagle pojawiły się jakieś postacie  ubrane w szykowne stroje i okazałe płaszcze. Przełknąłem ślinę obawiając się najgorszego. Usiłowałem przypomnieć sobie formuły egzorcyzmów, żałowałem że nie zabrałem ze sobą soli i wody święconej, które właśnie na takie chwile przechowuję w specjalnej torbie.
Jedna z istot wysunęła się z cienia i ujrzałem twarz młodej dziewczyny, w halloweenowym makijażu, które absolutnie  jej nie szpecił, a wręcz dodawał uroku. Wnoszę, że to była wampirzyca, ze względu na długie kły, które ujrzałem gdy otworzyła usta, żeby z gniewem oznajmić:
− Tu odbywa się larp!
Wówczas to wydawało mi się groteskowe i śmieszne, ale teraz, z perspektywy czasu doskonale rozumiem jej złość. Jestem gotów lać kijami jeśli ktoś niepowołany wejdzie mi na scenę podczas larpa burząc cały klimat i pieczołowicie budowaną atmosferę.
Od tamtej pory dręczyłem się pytaniem: co to jest ten larp? Myślałem, że to pochodna RPG, tylko zamiast kostek, zamiast opowiadać odtwarza się pewne sceny. Wówczas tak to sobie wyobrażałem.
Przez następne lata jeżdżąc po wszelkiego rodzaju konwentach z uwagą przyglądałem się przebierańcom zastanawiając się jak to jest w czymś takim uczestniczyć? Nadal jednak uważałem, podobnie jak znakomita większość ludzkiej populacji, że to przebieranie się za elfy i bieganie po lesie. Czas miał skutecznie zweryfikować moją opinię.
Pewnego dnia Krzysztof „Shaman” Chmielewski jeden z najlepszych twórców larpowych w Polsce zaprosił mnie do uczestnictwa w jego własnej produkcji pod tytułem „Boże Igrzysko”. To była psychodeliczna groteska polana sosem twórczości Witkacego i formy teatralnej Grotowskiego. Mocno immersyjna sesja, będąca połączeniem teatru improwizowanego i gry, gdzie ramy scenariusza są tylko zarysowane, a gracze sami go wypełniają swoimi decyzjami, bardzo przypadło mi do gustu.
Zrozumiałem, że larp nie jest zwykłą grą na żywo. Tutaj nie ma współczynników, cech, testów, nie ma nawet konkretnych reguł (w tej akurat odmianie). To żywy teatr, drama. Nie chodzi o to żeby wygrać, to przestaje mieć znaczenie w momencie gdy zaczyna się sesja. Tutaj chodzi o to żeby coś przeżyć, poczuć emocje, przez chwilę wcielić się w postać zupełnie nam obcą. Obcą? Czy aby na pewno?
Wchodząc w rolę nie możemy tak naprawdę wyzbyć się nas samych: osobowości, charakteru, doświadczenia. Swoich zalet i wad. Dzięki dramie możemy zaobserwować siebie w różnorakich sytuacjach, zbadać swoje reakcje, emocje. Niektórym z nich możemy dać upust, wyrzucić je z siebie, oczyścić się w swoistym katharsis. Na inne spojrzeć z dystansem, przyjąć je, a potem przeanalizować. Larp jest to również świetna forma warsztatów psychoedukacyjnych, na których możemy przećwiczyć zachowania, których w prawdziwym życiu wstydzimy się lub boimy. Możemy skonfrontować się z własnymi obawami, lękami, a także sprawdzić siebie w relacjach interpersonalnych. Ale larp to przede wszystkim świetna zabawa.
Larp to opowieść, której gracze są bohaterami. O ile jednak w tekście literackim lub filmie mamy zazwyczaj jednego głównego bohatera, to tutaj jest ich kilku. I każdy z nich jest tak samo ważny. Gracze, w tym wypadku nie są czytelnikami, czy widzami, ale uczestnikami opowieści i mają wpływ na fabułę. I tak jak w dobrej powieści czy filmie historia musi być wciągająca, najeżona punktami zwrotnymi, suspensami, zmyłkami fabularnymi i najlepiej żeby zakończenie wszystko wywracało do góry nogami.
Są różne odmiany larpów. Ja za upodobałem sobie larpy immersyjne, w których gracz mocno wchodzi w rolę, wnika w psychikę odgrywanych postaci. Uwikłany w konflikty stawiany jest przed trudnymi wyborami i zmuszany do konfrontacji. Zazwyczaj są to larpy obyczajowe, zakotwiczone w naszej rzeczywistości. Uczestnicy sesji wcielają się w stworzone przez scenarzystę postacie i w pewnym stopniu nadają im własne cechy charakterologiczne. Przeżycia i emocje pojawiające się podczas gry stają się ich własnymi przeżyciami i emocjami. Dzięki temu mogą sobie coś przepracować i oczyścić się z negatywnych odczuć.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że emocje uzależniają. Gdy raz się zacznie czuć, tak prawdziwie czuć i dopuszczać do siebie emocje, to potem zaczyna się ich pragnąć. Człowiek nie chce już być robotem, który tłumi w sobie odczucia, nie pozwala im wypłynąć na zewnątrz, a nawet boi się ich definiować. Chce przeżywać i płynąć na tężniach emocji. Uwalnia się. Nic zatem dziwnego, że zająłem się larpami na poważnie.
Mając doświadczenie w pisaniu książek bardzo szybko nauczyłem się tworzyć scenariusze dodając do tego treści psychoedukacyjne. Napisałem i wystawiłem sporo larpów, prowadziłem warsztaty larpowe, jeździłem na obozy młodzieżowe jako instruktor i sam grałem w larpach. Kilka moich larpów zdobyło sobie uznanie i były wystawiane w różnych miejscach w Polsce, przez innych Larpmasterów.
Teraz wiem, że to nie przebieranie się za elfy i bieganie po lesie, chociaż tego typu gry również bywają. To dziedzina sztuki tak samo ważna, kreatywna i wartościowa jak teatr, film, literatura, malarstwo itp. Przez ostatni rok zajęty byłem innymi projektami i żadnego larpa nie napisałem, ani nie poprowadziłem. Może już czas wrócić?

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com.

Up ↑